Podczas sadzenia wierzbowego tunelu przekonaliśmy się, że w roku 2011 trzeba będzie na wiosnę jeszcze poczekać.
Pierwsze krople deszczu pojawiły się na szybie gdy pędziłem autostradą z Krakowa do wikliniarni w Targowisku. Jednak chwilę później kiedy byłem na miejscu, wypogodziło się. Kiedy z Wiktorem przebieraliśmy kije na tunel, dojechało kilka osób i zaświeciło słońce. Więc sekatory, drut do torby, drabiny pod pachę i ruszyliśmy na polną drogę sadzić.
Polna dwukołówka w pewnym odcinku biegnie w wąwozie, wierzbowe kije sadzimy w rzędzie na jego brzegach, pędy naprzeciwległe naginamy w łuk, skręcamy ze sobą i wiążemy drutem.
Zaczęło kropić, coraz intensywniej. W końcu rzęsisty deszcz zamienił się w śnieg. Pogoda w sam raz na ostatni skok Adama Małysza, a nie na sadzenie :) Temperatura powietrza spadła niemal do zera.
W taki dzień wierzbę zamiast do ziemi trzeba włożyć do pieca.
Tak też zrobiliśmy. Rozgrzane wnętrze wikliniarni wysuszyło przemoczone ubrania. Domowy chleb z masłem i kubek z gorącą kawą, rozmowom nie było końca :). Pies Medo też wyglądał na zadowolonego, rozgryzając kolejne wierzbowe patyki. Relacja video
Sadzenie wierzbowego tunelu kończymy tydzień później w sobotę 2 kwietnia,
relacja fotograficzna
|